Kilkadziesiąt osób spotkało się dziś na placu przed rektoratem Uniwersytetu Śląskiego, protestując przeciwko ustawie przygotowanej przez gabinet ministra Gowina. Podobne akcje trwają w całej Polsce.
To już drugie spotkanie w Katowicach, nieco większe niż protest na rynku, który odbył się w ubiegły piątek. Przed Wydziałem Nauk Społecznych pojawili się studenci i pracownicy naukowi, łącznie około 50 osób.
Co warto podkreślić i co sami zainteresowani mówili wielokrotnie, nie jest to "ślepy" sprzeciw wobec ustawy, a próba dialogu, wypracowania porozumienia opartego o realną analizę potrzeb środowisk akademickich, zarówno studentów, jak i wykładowców. Nie chcą zmian zarzucanych odgórnie, bez konsultacji z nimi. Nie chcą też utrzymania status quo.
Protestuję dlatego, że zapowiadana ustawa nie prowadzi do zmiany, utrwala jedynie stan, który od kilku lat część środowiska akademickiego z zaniepokojeniem i wręcz z niedowierzaniem obserwuje, można powiedzieć, że wzmocni obecne patologie. Ponadto, uniwersytet staje się „czyjś”, ma służyć doraźnym celom polityków i ich partykularnym interesom
- pisała niedawno dr hab. Magdalena Piekara
W ostatnich dniach i tygodniach specjalne oświadczenia wystosowały zarówno instytucje naukowe (oświadczenie reprezentantów Wydziału Filologicznego znajdziecie na jednym ze zdjęć), jak i wiele osób ściśle związanych z tematem. W Katowicach głos zabrali m.in. dwaj współorganizatorzy protestów w Katowicach, doktoranci: Łukasz Moll i Dawid Kujawa.
Łukasz Moll
Protest przeciwko ustawie Gowina jest zarazem protestem przeciwko status quo
Wśród młodych akademików stale wraca ta sama wątpliwość: czy słusznie robimy protestując z dominującym wśród przeciwników ustawy przekazem i czy rzeczywiście nasze interesy są wspólne z niektórymi grupami, które biorą udział w proteście?
Pojawia się gdzieniegdzie nadzieja, że przeoranie dotychczasowych struktur uczelni (idiotyzmu wydziałowego życia) wpłynie pozytywnie na naszą sytuację, bo może umocni kryteria merytokratyczne. Że system grantowy pozwoli nam rozwinąć skrzydła, a nowe wymogi (w tym te dotyczące umiędzynarodowienia) będą premiowały nasz zapał i dynamizm.
Patrząc na to wszystko od strony zagrożeń, można dojść do wniosku, że dla nas, młodych, to nie są rzeczy, które niebezpiecznie rysują się na horyzoncie - nas już one dotyczą, a innego świata w zasadzie nie znamy. Wspólnota akademicka? Ona zawsze służyła temu, by nas marginalizować, wyzyskiwać i spychać do brudnej roboty, a beneficja rozdawać swoim (szczególnie oburzające w przypadku rodziny). Autonomia uczelni i zagrożenie dla wolności badań? Przykro mi, od zawsze pamiętam chaotyczne dostosowywanie się do trendów i marketing przy wymyślaniu kierunków i specjalności. Prekaryzacja warunków pracy? To dla nas chleb powszedni. Fetyszyzowanie obcojęzycznych publikacji? My już funkcjonujemy w tych realiach. Mój wniosek grantowy odrzucono, bo "nie publikował Pan za granicą, więc nie damy teraz Panu publikować za granicą".
Mimo wszystko jednak protestuję. Mniej więcej z tego samego powodu, z którego jako zwolennik zielonej transformacji Górnego Śląska zawsze wspierałem protesty górnicze: ta wspólnota może mieć sporo na sumieniu, ale to jest moja wspólnota. Nie wierzę w zmiany realizowane odgórnie, technokratycznie. Protesty - okupacje, pikiety, manifesty, listy - są okazją do rozmowy o uniwersytecie, do przygodnego zawiązywania wspólnotowych relacji wolnych od kagańca tradycyjnych struktur.
Reforma uniwersytetu musi wyjść z samych uniwersytetów. Uniwersytet musi umieć reformować sam siebie, musi tego chcieć, wręcz musi być ogarnięty obsesją samodoskonalenia, burzenia i budowania. Bez tego jest martwy. Uczeni mają zobowiązania wobec społeczeństwa. Protestując dają im wyraz. Dlatego im większy zasięg ma ten protest, w tym większym stopniu staje się on protestem nie tylko przeciwko ustawie Gowina, ale protestem przeciwko wsobnemu i wolnemu od odpowiedzialności elitarnemu przedsięwzięciu akademickiemu.
Dawid Kujawa
Popieram protest przeciwko Ustawie 2.0, bo nie jest to protest w obronie obecnego kształtu polskiego uniwersytetu. Nie możemy bronić demokratycznego charakteru polskich uczelni, gdy w obecnej postaci nie funkcjonują one na warunkach demokratycznych – uniwersytet to jedna z najbardziej sfeudalizowanych instytucji życia publicznego w Polsce, ufundowana na nepotyzmie, kolesiostwie oraz skrajnym wyzysku tych, którzy nie dysponują realną siłą przetargową i na których już dawno przeprowadzono neoliberalne eksperymenty przy cichym przyzwoleniu elitarystycznie rozumianej wspólnoty akademickiej – studentów, doktorantów i młodych pracowników; sprzątaczek, ochroniarzy i pracowników stołówek zatrudnionych w ramach outsourcingu.
Widać to nawet teraz, w czasie protestów: przeciwko całkowitej „korporatyzacji” polskiego uniwersytetu występują dzisiaj przede wszystkim ci, którzy niewiele mają do stracenia okupując przestrzeń uniwersytecką, podczas gdy sprzeciw dobrze usytuowanych kadr ogranicza się w większości przypadków do stosunkowo bezpiecznego publikowania oficjalnych listów i zbierania podpisów pod kolejnymi petycjami. To właśnie daje nam szansę, by zawalczyć o więcej.
Jeśli pracownicy dotychczas doskonale odnajdujący się w feudalnej strukturze uniwersytetu nie przyłączą się do najbardziej skutecznych form protestu – na chwilę obecną mam na myśli okupowanie przestrzeni uniwersyteckich – nie powinni spodziewać się, że i tym razem młodzi doktorzy, doktorantki i studenci spełnią ich obowiązki za nich. Protestujący mówić będą swoim głosem i dlatego domagać będą się pełnej demokratyzacji uczelni wyższych – autonomia uniwersytetu to nie tylko sprzeciw wobec powołania tzw. rad uczelni, ale realna redystrybucja władzy, rozszerzenie uczelnianej samorządności na grono studentów i doktorantów; walka z neoliberalizacją to nie tylko sprzeciw wobec przymusu publikowania w języku angielskim, ale przede wszystkim walka z prekaryzacją każdej pracy wykonywanej w murach akademii; domaganie się zwiększenia nakładów finansowych na uczelnie wyższe to nie obrona profesorskich pensji, ale jakości nauki – a także walka o uwzględnienie udziału studentów w produkcji wiedzy.