Setki ludzi pojawiło się na katowickim rynku, aby zaprotestować przeciwko zaostrzaniu prawa aborcyjnego. W Katowicach pojawiła się m.in. Kazimiera Szczuka.
- Dostaliśmy informacje, że autokary nie są wpuszczane do stolicy, hańba! – wołała jedna z organizatorek, informując o tym, że protest w Warszawie ma pewne problemy. W Katowicach, nie licząc jednego, podpitego krzykacza, spotkanie przebiegało bez większych problemów.
Setki ludzi, młodych, w sile wieku i starszych, kobiety i mężczyźni, pojawiło się na płycie przed Teatrem Śląskim, aby głośno i wyraźnie pokazać, co myślą o działaniach rządu. Aby walczyć o to, co kiedyś narzucono im siłą, czyli porozumienie aborcyjne, które choć idealne nie jest, dawało im jakiś wybór. Teraz, jak mówią, chcą im odebrać możliwość decydowania.
- Walczymy nie o to, by mieć aborcję na „życzenie”, ale by utrzymać to, co zapewniała nam poprzednia ustawa. O to, by nie zakazano jej całkowicie. To nie zniknie, tylko zejdzie do podziemia, mówiła nam jedna z protestujących.
Podobne hasła padały ze sceny, ale nie brakowało i ostrych, które jasno i wyraźnie stawiały granice tego, gdzie rząd może, a gdzie nie może wejść z butami.