Prośby o sprecyzowanie oczekiwań finansowych możemy być niemal pewni przy każdej rozmowie rekrutacyjnej. Wielu z nas wpada wtedy w zakłopotanie, jednak dzięki krótkiemu przygotowaniu unikniemy stresu i przechylimy ciężar pytania na swoją korzyść.
Pytanie w stylu "Ile chciałaby Pani zarabiać na tym stanowisku?" lub "Jakie są Pana oczekiwania finansowe wobec naszej firmy" to niemal gwarant na rozmowie kwalifikacyjnej. Pada ono w celu weryfikacji rozeznania potencjalnego pracownika na rynku pracy oraz sprawdzeniu, czy przedsiębiorcę stać na zatrudnienie danej osoby. Jak zatem zachować się w takiej sytuacji oraz jaką kwotę podać, by nie skreślić swojej kandydatury w oczach rekrutera?
Podstawową zasadą przy podawaniu oczekiwanych zarobków jest operowanie na "widełkach" kwotowych. Dzięki temu pokazujemy, że jesteśmy otwarci na propozycje płynące z drugiej strony, jak również pokazujemy naszą wiedzę na temat realiów branży. Średnie zarobki oraz szacowaną medianę wynagrodzeń możemy sprawdzić w urzędach statystycznych oraz portalach branżowych, które regularnie publikują takie zestawienia. Możemy też skorzystać z narzędzia „kalkulator wynagrodzeń”.
Co się stanie, jeżeli podamy kwotę zbyt niską? Scenariusze są dwa - albo pracodawca bardzo dobrze zapamięta sobie ten fakt, co wykorzysta w późniejszym etapie, albo odrzuci naszą kandydaturę. Pierwszy przypadek może przysporzyć nam utrudnienia, jeżeli zdecydujemy się na negocjowanie wyższej stawki przy podpisaniu umowy. Odrzucenie naszej osoby z kolei może zaistnieć w sytuacji, gdy rekruter odniesie wrażenie, że kompletnie nie znamy się na realiach branży.
Przeszacowanie naszych oczekiwań z reguły wiąże się z jednym scenariuszem - podziękowaniem za udział w rekrutacji. Pracodawca wyjdzie z założenia, że może zatrudnić tańszego pracownika, gdy kompetencje między nami, a tańszą osobą będą porównywalne. Najbezpieczniej zatem będzie podać kwotę, która będzie stanowiła od 95% do 110% średniego wynagrodzenia w danej branży brutto netto.