Za nami kolejna edycja Jarmarku na Nikiszu. Zabytkowe, katowickie osiedle wypełniły stoiska, świąteczna muzyka i tłumy ludzi. Jak co roku.
Świąteczny Jarmark na Nikiszowcu
Kolejna edycja jarmarku okazała się, zgodnie z oczekiwaniami, sukcesem. Frekwencja była ogromna, tysiące ludzi szczelnie wypełniało plac Wyzwolenia i tłoczyło się pomiędzy stoiskami.
Samych stoisk również było bardzo dużo - od gastronomii (tu wydzielono częściowo osobną strefę), przez przyprawy, słodycze i sery, rękodzieło, obrazy, aż po odpustowe bibeloty (choć tych było, na szczęście, najmniej). Do tego karuzela, miejsca do sesji zdjęciowych, i podświetlane ozdoby świąteczne. Było kolorowo, głośno, a świąteczna muzyka mieszała się z gwarem rozmów i smakowitymi zapachami.
Tłum jak na dużych jarmarkach w Krakowie, Wrocławiu czy w czeskiej Pradze. Choć skala przedsięwzięcia dużo mniejsza.
Dojazd samochodem - nie polecamy!
Dotarliśmy na jarmark darmowym autobusem, linie S1 i S2 kursowały regularnie z centrum Katowic i Zawodzia (w centrum przesiadkowym zostawiliśmy prywatny pojazd). Dzień wcześniej próbowaliśmy dojechać na miejsce samochodem i to był błąd. Korki, oczekiwanie na cud w postaci wolnych miejsc parkingowych, mnóstwo pieszych na przejściach i nie tylko - to może zniechęcić. Z pozycji przechodnia widać dodatkowo mnóstwo zirytowanych kierowców, którzy postawili na własne cztery kółka.
W przyszłym roku też polecamy stawiać na komunikację miejską. Mimo, że jedzie się w zatłoczonym pojeździe, to podróż trwa kilkanaście minut, a autobus zatrzymuje się tuż przy jarmarku. Szukanie miejsca do legalnego zaparkowania trwało o wiele dłużej.