Mimo że jest krajem w większości górzystym, kusi długim na 362 km wybrzeżem. Mimo dostępu do dwóch mórz, śródziemnomorskiej odmiany klimatu podzwrotnikowego i złotych plaż, wciąż nie jest zalana przez turystów. Dlatego w 2017 roku warto odwiedzić Albanię: by otrzymać wszystko to, czego oczekujemy od udanych wakacji.
Albanię zaczynamy odkrywać coraz częściej. Popularna stała się już w 2016 roku, kiedy jako kierunek bezpieczny zaczęła zastępować m.in. Turcję czy Egipt. Trudno się dziwić – oprócz spokoju znajdziemy tutaj piękne krajobrazy, zabytki wszystkich epok, sportowe możliwości, pełną smaków kuchnię i prawdziwie bałkański klimat.
Albański raj
Albania jest maleńkim krajem na Półwyspie Bałkańskim, graniczącym z Grecją, Czarnogórą, Kosowem i Macedonią. Ma dostęp do dwóch mórz – Adriatyckiego (w zachodniej części) oraz Jońskiego (w południowej). W 75% pokrywają ją góry, jednak turystów najbardziej przyciąga Riwiera Albańska, kusząca śródziemnomorskim klimatem.
Takie też znajdziemy tam krajobrazy – złotych plaż i przejrzystych, błękitnych wód, w dodatku w bałkańskim wydaniu: pozbawionym masowości (popularnych marek sklepów czy sieciowych jadłodajni), za to pełnym gościnności i dobrej zabawy. Bo w Albanii turysta to skarb.
Sama Riwiera to z jednej strony Durres, a z drugiej – Saranda (sprawdź na www.itaka.pl). Pierwszy jest tętniącym życiem kurortem nad Adriatykiem, zapraszającym szerokimi, wielokilometrowymi plażami i świetnymi warunkami m.in. dla windsurferów. Nie brakuje w nim restauracji, sklepików z pamiątkami, a interesująca dla niektórych może być również znajdująca się w okolicy fabryka brandy. Nie mniej zadowoleni będą amatorzy zabytków, szczególnie takich, jak największy starożytny amfiteatr na Bałkanach. Saranda jest zaś najsłynniejszym albańskim kurortem, który kiedyś dostępny był jedynie dla wybranych. Z pełnych uroku plaż widać nawet greckie Korfu, a słońce pojawia się tu aż przez 290 dni w roku. Miłośnicy przyrody zachwycą się Blue Eye (zbiornikiem, w którym woda ciemniejsza jest na środku, jak w źrenicy, i jaśniejsza wokół, jak w tęczówce), a zabytków – Butrinti (starożytną osadą, założoną rzekomo przez uciekinierów z Troi).
Nie zawiodą się także ci, którzy zdecydują się na Ksamil (zapomnianą kiedyś osadę rybacką), Himarę i Porto Palermo (raj dla nurków), Berat („miasto tysiąca okien”) lub Gjirokastrę („miasto tysiąca schodów”).
Bałkański klimat
Rozkoszowanie się albańskimi widokami dopełni miejscowa kuchnia, w której nie brakuje m.in. rakiji (narodowego napoju alkoholowego). Z charakterystycznych dań polecamy qoftę (niewielkie, grillowane kotleciki), burka (rodzaj strudla, przekładanego np. mięsem, szpinakiem i serem), ajwar (pikantną pastę m.in. z bakłażanów i papryki). Do tego lokalne sery i kolorowe oliwki, a na deser – wywodząca się z Turcji, przepełniona bakaliami, baklawa.
Dodatkowym atutem Albanii są również… bardzo przyzwoite ceny, znacznie niższe niż w niedalekiej Chorwacji czy Grecji. Narodową walutą jest lek, a nasz jeden złoty to około 30 leków. Biorąc pod uwagę, że butelka wody mineralnej to mniej więcej 30 leków, a dobrego wina – 300, okazuje się, że wakacje w Albanii się opłacają!
Czy wybranym przez nas w 2017 roku kierunkiem będzie Albania? Kręcimy przeczącą głową. Tylko jednak dlatego, że tam „tak” i „nie” pokazywane są… odwrotnie!