Wiadomości z Katowic

Charity shop - są z nami od pół roku [WYWIAD]

  • Dodano: 2018-11-08 19:45

Do tej pory podobnych miejsc było na mapie miasta niewiele, ale ten nowy przyciąga coraz więcej osób. Postanowiliśmy sprawdzić, jak radzi sobie sklep charytatywny fundacji Sue Ryder w Katowicach.
 

Działacie od maja tego roku..., daliście się zauważyć. Jak wygląda recepcja działalności sklepu charytatywnego? Przychodzą, chwalą, a może krytykują?

Aktywnie pracujemy nad tym, żeby stać się miejscem rozpoznawalnym. Interesują się nami media, na czym nam bardzo zależy, bo działamy na rzecz osób potrzebujących. Chcemy, aby ludzie wiedzieli, że jest takie miejsce, że są takie miejsca i nie mylili nas - co się czasami zdarza - z...  butikami. Każdego stać na to, aby kupować w tym sklepie, bo ceny najczęściej mamy bardzo niskie. Są też wyjątki jak płaszcz, który wisi tuż obok nas, a który kosztuje 90 zł, ale to kaszmir.

Przychodzi do nas coraz więcej osób, niektórzy regularnie, inni jednorazowo, są stali klienci, którzy wiedzą, że codziennie pojawia się coś nowego. Na ruch klientów nie możemy narzekać, na tych którzy przynoszą nam rzeczy również.
 

No właśnie, jak działa sklep i skąd bierze się towar? Widzę tu ubrania, płyty, książki...

Działanie sklepu opiera się właśnie na darach przekazywanych przez ludzi. Przyjmujemy wszystko to, co nie jest zniszczone, czyli ubrania, torebki, buty, książki, akcesoria kuchenne, ozdoby itd.  To wszystko rzeczy, które mogą się komuś przydać. Nie przyjmujemy za to bielizny, pościeli, ręczników, bo takich rzeczy używanych się raczej nie sprzedaje... No, i mamy tu mało miejsca.

Przychodzi się do nas w godzinach od 11 do 18 (w soboty 11-15), przynosi rzeczy, które my zabieramy na zaplecze i dokonujemy selekcji.  Z racji tego, że mamy już 7 sklepów w Polsce, w tym najnowszy w Bielsku-Białej, część tych przedmiotów jest rozsyłana do innych placówek.
 

To sklep charytatywny, działający w  ramach fundacji Sue Ryder. Co dokładnie robicie, komu pomagacie? I jak...?

Nasza fundacja powstała w okresie II wojny światowej i ma zasięg międzynarodowy. Lady Sue Ryder po wojnie przyjechała do Polski, aby wspierać osoby samotne, niepełnosprawne, wykluczone. Utworzono domy opieki dla osób starszych, dla niepełnosprawnych dzieci i hospicja, a sklepy, które powstają, mają za zadanie wspomagać ich finansowanie. Domów opieki jest kilkanaście i są już dość wiekowe, wymagają więc remontów, na co musimy znaleźć dodatkowe środki.



Od niedawna działa sklep w Bielsku-Białej, ale wspomniała Pani, że jest szansa na to, by w Katowicach powstał drugi punkt, taki jak przy Sienkiewicza.

To dopiero mgliste plany, ale pomysł wziął się z tego, że przychodzi do nas na prawdę mnóstwo osób, zarówno tych, którzy kupują, jak i tych, którzy przynoszą dary. Część ludzi przestawiła się na zakupy u nas, bo wyznaje zasadę "zero waste", minimalizm,  chce ograniczyć zakupy w sieciówkach,... ja sama hołduje takim praktykom i stosuję je od lat.

Potrzebujemy więcej miejsca, bo ten niewielki sklepik powoli robi się za ciasny. Czy to się uda, zobaczymy, ale jeśli tak, to na pewno nie będzie to centrum miasta, a raczej okolice Ligoty.



Rozumiem więc, że jesteście otwarci na współpracę z innymi podmiotami?

Współpracujemy z kilkoma lokalnymi stowarzyszeniami i instytucjami charytatywnymi, które wspomagamy częścią darów. M.in. odzież męska, którą mamy często w nadmiarze, jest przekazywana fundacji FutPrints, która działa przy placu Miarki, a która wspiera osoby bezdomne. Jesteśmy otwarci na współpracę i dzielenie się tym, co otrzymujemy od ludzi, każdy może przyjść i wesprzeć nasze działania.

Dodaj komentarz

chcę otrzymać bezpłatny newsletter portalu mojeKatowice.pl.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Wydawca portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Czytaj również